Szef MSZ: Joe Biden decyduje ponad naszymi głowami
W rozmowie z "Rzeczpospolitą" minister spraw zagranicznych przyznał, że o tym, iż USA nie nałożą sankcji na Nord Stream 2 dowiedział się z mediów. – Sojusznicy amerykańscy nie znaleźli czasu na konsultacje z najbardziej narażonym na skutki tej decyzji regionem świata – mówi Zbigniew Rau.
Miało być inaczej
– W styczniu po raz pierwszy rozmawiałem z sekretarzem stanu Antony Blinkenem. Zapewniał mnie, że “nic nie zostanie zdecydowane o was bez was”. Zgodziliśmy się, że należy pilnie wznowić polsko-amerykański dialog strategiczny. W lutym i marcu, gdy pojawiły się pogłoski o poufnych amerykańsko-niemieckich rozmowach w sprawie NS 2, słyszeliśmy zapewnienia, że żadne tego rodzaju rozmowy się nie toczą. Przyjmowaliśmy te oświadczenia do wiadomości, mimo, że stały one w sprzeczności z naszą wiedzą opartą o inne źródła. Tymczasem, teraz czytam doniesienia agencyjne, że w tym tygodniu odbywają się w Waszyngtonie rozmowy między bliskimi współpracownikami kanclerz Merkel i doradcami prezydent Bidena o dokończeniu Nord Stream 2. Taka formuła amerykańsko-rosyjsko-niemieckiego dialogu nie może zastąpić rozmów między Ameryką a sojusznikami ze wschodniej flanki NATO, którzy odczują skutki tych decyzji w sposób szczególny. Ten gazociąg radykalnie wzmocnieni przecież wspólne interesy Niemiec i Rosji, i będzie stanowił bezpośrednie zagrożenie dla pokoju w Europie. Zwiększy się zagrożenie militarne Ukrainy, a także Polski i innych krajów NATO z Europy Środkowej – podkreśla szef MSZ.
Znigniew Rau mówi, że najbliższy szczyt NATO i spotkanie Biden-UE będzie okazają to poruszenia kwestii NS2. – To będzie okazja do dyskusji o tym, w jaki sposób skompensować deficyt bezpieczeństwa członków NATO, powstały na skutek decyzji dotyczącej Nord Stream 2. Rutynową polsko-amerykańską komunikację na szczeblu urzędniczym nie możemy jednak uważać za odpowiedni format do rozmowy o sprawach o fundamentalnym strategicznym znaczeniu dla regionu. Zwłaszcza, że w Warszawie przedłuża się stan tymczasowości i wciąż nie ma nowego amerykańskiego ambasadora. Mówimy o sprawach o znaczeniu strategicznym, które wymagają konsultacji na znacznie wyższym szczeblu. Niestety przyjeżdzająca do Europy delegacja amerykańska z prezydentem Joe Bidenem na czele, jest do tego stopnia zaaferowana jego spotkaniem z prezydentem Putinem, że nie znalazła czasu na organizację jego spotkań z sojusznikami ze wschodniej flanki. Nie jest więc także planowane spotkanie prezydenta Andrzeja Dudy z prezydentem Bidenem – stwierdza gorzko dyplomata.
Polska zabiegała o Ukrainę
Dalej rozmówca "Rzeczspospolitej" podkreśla: – Powiem jednak więcej! Jako gospodarz szczytu NATO w Warszawie w 2016 roku zabiegaliśmy, aby Ukraina – przypominam ofiara rosyjskiej agresji – była gościem specjalnym szczytu. Tym razem prezydent Ukrainy nie otrzymał zaproszenia. Przed kilkoma dniami, próbując ratować sytuację, Prezydent Biden zaprosił prezydenta Zełenskiego do Waszyngtonu. Jednak będzie to miało miejsce po spotkaniu z Putinem. Tymczasem ta kolejność powinna być odwrotna i powinna być elementem przemyślanej polityki, a nie face saving operation. Tak więc to jest kolejny błąd. Mamy więc do czynienia z całą ich kaskadą. A wszystkich można było uniknąć, gdyby traktowało się konsultacje z sojusznikami poważnie.